To co wczoraj było cudem, jutro może być powszechnie stosowaną procedurą

 Cieszę się, że moje przemyślenia wywołują reakcję czytelników, a nawet wątpliwości, czy prawdą jest to co piszę. To dobrze, bo tym blogiem chciałem sprowokować wymianę poglądów na różne problemy zdrowotne. P. Nieufny, który z pewnością przeczytał moje posty ma wątpliwości, cytuję:

Czy to możliwe?

Jeżeli jest prawdą, to co Pan pisze, że właściwości przestrzeni pomiędzy najmniejszymi cząstkami wpływają na funkcjonowanie całego organizmu, to widzę duże kłopoty osób po przeszczepach dużych narządów. Od paru tygodni nurtuje mnie niepewność, że transfuzje krwi czy wszelkie przeszczepy narządów, tak propagowane ostatnio przez służby medyczne, mogą naruszyć psychikę tej osoby, której to dotyczy. O ile wiem, są środowiska zrzeszone w różnych religiach, gdzie takich zabiegów wg nich nie wolno wykonywać. Jeżeli będzie można, to proszę poruszyć ten temat. Może wywołana będzie bardziej merytoryczna dyskusja niż ta o homeopatii, gdyż tamta wygląda mi na rozmowę dziada z obrazem. Jest jeden nienawidzący wszystko i wszystkich dyskutant i żadnej wymiany poglądów tam nie może być. Osoby obrażane nie chcą więcej pisać komentarzy.

 

Przypominam sobie, że podobne rozterki miałem kilkadziesiąt lat temu, gdy po raz pierwszy analizowałem to zagadnienie. Doszedłem wtedy do wniosku, że dla ratowania życia, takie zabiegi są niezbędnie konieczne i inne przesłanki nie powinny decydować, mimo że niektóre odłamy religii zabraniają np. przetaczania krwi. Z jakiego powodu jest u nich takie stanowisko, tego nie wiem, mogę się tylko domyślać, że prawdopodobnie powstało w wyniku obserwacji niekorzystnych skutków takich zabiegów

To, że ciało fizyczne sterowane jest psychiką, to że informacja o chorobie czy zdrowiu zakodowana jest w ciałach subtelnych, to też powstało z obserwacji człowieka przez tysiące lat i dzięki tradycji przekazywania z pokolenia na pokolenie. Ale chyba nie wszyscy o tym wiemy. Z wielowiekowej obserwacji poprzednich pokoleń, wyciągnięto wniosek, że woda potrafi zapamiętywać emocje, co zostało potwierdzone przez dociekliwych badaczy pokroju Jacquesa Benveniste, Johana Grandera czy Masaru Emoto, mimo że inni z tego nawet drwili. To normalne, że nowe niezrozumiałe stwierdzenie, nawet dla niejednego naukowca, najpierw rodzi kpinę, później oburzenie, że podważa jego dogmaty, a dopiero po wielu latach powoduje zastanowienie, i rozpoczęcie badań, bo może to prawda.

Uważam, że rozumowanie p. Nieufnego jest poprawne. Wraz z przeszczepem narządu przenosi się zawarta w przeszczepianym organem woda. Sterowana przestrzeń przez subtelne ciała dawcy, może także wpływać na biorcę, czyli jak pisze p. Nieufny może naruszać jego psychikę. Myślę, że tak może być, zależy to z pewnością od wielkości przeszczepianego narządu, jak i od wrażliwości biorcy, czy on jest w stanie odebrać tak małe sygnały w stosunku do swoich zakodowanych informacji z ciał subtelnych. Każdy człowiek jest inny i inaczej reaguje. A że tak się zdarza były na to dowody.

Czytałem wiele doniesień na ten temat. Zachował się w moich zbiorach z przed kilku lat artykuł Danny’ego Penmana'ego, angielskiego doktora biochemii Uniwersytetu w Liverpoolu, który zaczął swoją karierę jako dziennikarz, korespondent z wojny domowej w byłej Jugosławii. W artykule tym zastanawiał się czy można przeszczepić ludzką duszę, czy razem z sercem możemy przeszczepić wspomnienia.

Oto jego fragmenty:

Rozwój medycyny przez ostatnie dziesięciolecia jest tak szybki, że to co wczoraj uważano za cuda, jutro będzie powszechnie stosowaną procedurą. Udowodniły to przeszczepy serca, które stały się niemalże rutyną w szpitalach na całym świecie. Mimo to, co jakiś czas pojawia się jakaś historia, która powinna skłonić nas do zastanowienia się nad tym, że nie ma żadnej procedury, czy też powszechności przy tak złożonych operacjach. Zapewne jedną z takich historii jest sugestia, że pacjenci mogą nabywać od dawcy nie tylko organy, ale także wspomnienia a być może nawet duszę.

Przypadek 1. Ta dziwna możliwość została ukazana przez niewytłumaczalny przypadek Sonny’ego Grahama – z pozoru szczęśliwego żonatego 69-latka z amerykańskiego stanu Giorgia. Starszy pan strzelił do siebie bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia, nie wykazując żadnych oznak nieszczęścia czy depresji. Jego przyjaciele opisali to jako czyn popełniony pod wpływem emocji, a nie przyczyny. Ten wypadek mógłby pozostać tylko odosobnioną tragedią, gdyby nie fakt, że Sonny otrzymał przeszczepione serce od człowieka, który również zastrzelił się i to w identycznych okolicznościach. Żeby było ciekawiej, wkrótce po przeszczepie serca Sonny poznał żonę dawcy i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia. Gdy spotkałem się z nią po raz pierwszy – opisywał Sonny w miejscowej gazecie – wpatrywałem się w nią i miałem wrażenie, że znam ją od wielu lat i nie mogłem oderwać od niej oczu. Sonny opowiadał o wielkiej i głębokiej miłości do tej kobiety. To była chwila, a uczucie było namiętne, jest to taki rodzaj miłości, w której obezwładniająca namiętność przejmuje kontrolę nad umysłem i wypiera rozum. Oboje szybko się pobrali.

Niewątpliwie tragedia Sonnego Grahama jest opisywana jako zwykły zbieg okoliczności. Mimo to nie sposób sobie wyobrazić sposób, w którym wspomnienia, tak jak charakter dawcy, mogą zostać przeszczepione wraz z sercem. Wiadomo, że każdy lekarz i naukowiec powie, że serce jest tylko zwykłą pompą.

Siedziba naszego umysłu, naszej świadomości, naszej duszy – jeśli takie coś istnieje – znajduje się w mózgu. Ale istnieją także odważni naukowcy, którzy twierdzą, że nasze wspomnienia i charaktery są kodowane nie tylko w mózgu, ale także w naszym całym ciele, a nawet w aurze.

Naukowcy argumentują, że w rezultacie, nasze serce, wątroba i każdy pojedynczy organ naszego ciała magazynuje nasze wspomnienia, napędza nasze emocje i nasyca nas naszymi własnymi indywidualnymi charakterami. Całe nasze ciało, a nie tylko mózg, jest siedzibą duszy – sądzą naukowcy. I jeśli któryś z organów zostaje przeszczepiony innej osobie, to część tych wspomnień – a może nawet także elementy duszy – również mogą zostać przeniesione.

Przypadek Sonnego nie jest odosobniony. Dotarłem, z pomocą prof. Gary’ego Schwartza. do ponad 70 podobnych udokumentowanych przypadków, w których pacjenci po przeszczepach przyjmowali pewne cechy osobowości dawców organów. Prof. Schwartz i jego współpracownicy z Uniwersytetu w Arizonie udokumentowali liczne, z pozoru niewytłumaczalne podobne doświadczenia.

Przypadek 2. Osiemnastoletni chłopiec, który uprawiał poezję, muzykę i komponował piosenki, zginął w wypadku samochodowym.  Jego serce zostało przeszczepione młodej dziewczynie o imieniu Danielle. Gdy rodzice chłopaka spotkali się z nią i odsłuchali z nią kilku nagrań syna i mimo iż nie słyszała ona nigdy wcześniej żadnej z tych piosenek, to znała ich słowa i potrafiła uzupełnić każdy tekst.

Przypadek 3. Serce 19-letniej wegetarianki, o której mówiono że jest wariatką przeszczepiono 29-letniej lesbijce, która odżywiała się do operacji wyłącznie fast-foodami. Po przeszczepie kobieta stwierdziła, że mięso stało się dla niej czymś chorym, i co najważniejsze, doszła do wniosku, że kobiety nie są dla niej już takie atrakcyjne i wkrótce poślubiła mężczyzną.

Przypadek 4. Mężczyzna w średnim wieku, który nigdy nie interesował się muzyką a nawet mówił, że słoń mu nadepnął na ucho, po przeszczepie serca nabrał nowej miłości do muzyki klasycznej. Okazało się, że dawcą był 17-letni uczeń szkoły muzycznej, który kochał muzykę klasyczną i grywał na skrzypcach. Zginął w strzelaninie trzymając skrzypce w dłoni.

Podobne skutki występują nie tylko po przeszczepach serc. Nerki także wydają się nosić w sobie jakąś cząstkę swoich pierwotnych właścicieli, co pokazuje następny przypadek..

Przypadek 5.Jan Gasmmons z Weston w Lincolnshire w Wielkiej Brytanii otrzymał jedną nerkę od swojej żony Lindy. Stanowczo twierdził po operacji, że przejął pewne aspekty osobowości swojej żony. Rozwinął w sobie miłość do pieczenia, zakupów, odkurzania i uprawiania ogródka, czego przed operacją nigdy tego nie robił a nawet się brzydził. Nawet zaadoptował też psa – a jeszcze przed operacją był zadeklarowanym kociarzem, w przeciwieństwie do swojej żony, która preferowała psy.

Takich przypadków jest o wiele więcej. Nie jestem specjalistą ani od psychologii ani od socjologii, ale uważam, że nie są to tylko zbiegi okoliczności. Mimo, że dusza, wg mnie, nie jest możliwa do przeszczepienia, to informacja kształtująca do tej pory dawcę, gdy żył, może po przeszczepieniu jakiegoś większego organu, wpływać na zachowanie się biorcy.

Może powiedzie się intencja p. Nieufnego i moja, by czytający zabrali głos w dyskusji. Zapraszam.